Nie mam pojęcia jaki dać tytuł temu postu. Więc będzie bez tytułu.

przez | 2024-08-27

Ale jedną najważniejszą w tym poście myślą jaką chciałem przekazać to to że pomimo wszystkich swoich wad charakteru i swoich słabości do nałogów nigdy się nie poddałem ostatecznie. Początkowo a właściwie w wieku 20 lat myślę że bardzo słabo zdawałem sobie sprawę ze swoich słabości. Problem uzależnienia też jakoś do mnie jeszcze nie docierał, może docierał ale jeszcze do końca nie wiedziałem jak mogą być tego straszne skutki. Smutne to w tym że musiałem wszystkie przerobić na własnej skórze i w przenośni i w rzeczywisty sposób. Mimo że nałóg coraz to bardziej zaniżał poziom mojego życia, ja jeszcze złudnie szukałem w narkotykach pozytywnych rzeczy, i w ludziach, którzy tak szczerze mówiąc dla zdrowych osób jednoznacznie kojarzą się z wszystkim co najgorsze.

Zastanawiam mnie jedno dlaczego w tym by trwać w nałogu byłem tak uparty. Zadziwiające jest to dla mnie, tyle dostać po głowie, mieć połamane ręce, być milion razy oszukany i okradziony i nadal usilnie walić w przysłowiowy mur głową, by przejść na drugą stronę nie potrafiłem załapać że łatwiej opuścić rękawice nie walczyć , tylko odpuścić i poszukać innej drogi bezpieczniejszej spokojniejszej. Bo przecież ja nie należałem nigdy do osób które się uważały za kogoś kto lubi niebezpieczeństwa, walkę, i to by cały czas czuć się w zagrożeniu. Może i lubię czasami adrenalinę ale narkotyki, myślę w tej chwili że to najgorsza forma dla zapewniania sobie adrenaliny.

Jedno co mi wraca z dzieciństwa to że ja się cały czas śmiałem albo uśmiechałem, a po narkotykach jakoś u siebie jedno co zauważyłem czytelnie to że nigdy nie było mi do śmiechu. Jedynie gdy miałem dłuższe okresy abstynencji to humor wracał.

Ale wrócę do początku postu otóż gdy miałem już 25 lat około powoli zacząłem sobie zdawać że jestem w poważnym problemie jeśli chodzi o narkotyki, próbowałem w różne sposoby, czasami na własną rękę ale po jakimś kilku miesięcznym okresie abstynencji, wątpiłem w swoje siły, jak nie byłem do końca pożegnany ze światem narkotyków, albo bałem się że stracę jakąś złudną podporę.

Było w moim myśleniu takie coś że jak będę zbyt długo trzeźwy to mogę później mieć problem by wrócić a raczej nie mieć możliwości kupienia narkotyku. Dziwne ale jakoś tak pojmowałem to. To na dziś mówi mi jasno że nie byłem wtedy jednoznacznie pożegnany z narkotykami.

W życiu ciągle są jakieś wahania na pewno i dziś je też mam, ale trzymam się teraz jak najdalej od narkotyków, przynajmniej staram się nie skracać sobie drogi do wzięcia narkotyku. A raczej w każdy możliwy sposób staram się wydłużać drogę do narkotyków. Staram się też utrzymywać pozytywne nawyki. Bo one będą dla mnie w razie zagrożenia jasnym sygnałem ostrzegawczym, że jak jakieś rzeczy przestaje robić, to znak że jestem krok bliżej od niebezpieczeństwa.

Każda poprzednia porażka, nie do końca była porażką, z jednej strony każde wzięcie narkotyków to fakt na pewno to porażka. Ale na błędach człowiek się uczy. A uzależnienie od narkotyków to łamigłówka wyboru podejmowania dobrych decyzji. To decyzje albo nas oddalają od nałogu alb przybliżają. Cześć do usłyszenia w kolejnym poście 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *