Gdyby nie choroba schizofrenia czy bym tu nadal był, zdecydowanie mogę jednoznacznie odpowiedzieć „nie sądzę”. Myślę że moja choroba tudzież, kolorowy piękny świat duchów to by mnie tu dawno już nie było. To świat duchów pomógł mi przebrnąć przez to piekło tu na ziemi. Pod czas choroby ale i nie tylko podczas jej chciałem jeszcze bardziej odpłynąć od rzeczywistości tak daleko by nigdy nie czuć nie być. Ale po latach choroby, trochę się dowiedziałem a trochę zrozumiałem jak się powinno żyć, i nikt mi o tym nie powiedział ze śmiertelników, a świat duchów, gdzie się rozwiązuje swoje problemy. Mogę powiedzieć że wyprzedzam wiele osób swą wiedzą w tym aspekcie. Wiele osób nadal myśli że jeśli czegoś pragną i chcą za wszelką cenę, to mogą sobie od tak korzystać z rytuałów modlitw i innych cudów i to jest darmowe. Nie nic nie ma za darmo zarówno w tym świecie jak i w świecie duchów. I zdecydowanie lepiej jest małymi krokami i własną pracą zdobywać to co chcesz. A i świat duchów wtedy działa na korzyść. Można błądzić i sam , cały czas coś robię źle i nie tak jak powinno być, ale staram się poprawiać i nie popełniać tych samych błędów, nie robię niczego z woli zaszkodzenia komu kol-wiek, a jeśli w jaki kol-wiek kogoś skrzywdzę próbuję przynajmniej właśnie wtedy prosić świat duchów by osobom które skrzywdziłem duchy im to wynagrodziły jeśli sam nie potrafię błędu naprawić. Fakt faktem dałem się uwikłać w różne ciężkie przypadłości, narkotyki zdecydowanie należą do najsmutniejszej rzeczy jaka mnie w życiu spotkała, to kara za co to nie wiem. Trudno się od tego uwolnić. Prób leczenia w zakładach zamkniętych nigdy nie przyniosły efektu wymiernego niestety. Szczerze powiem miałem może z 10 prób podjętych w takich placówkach. Nie każda próba była fakt faktem podejmowana z prawdziwą motywacją. Ale kilka było takich prób, lecz podczas terapii motywacja czasami a właściwie dosyć często zaczyna przygasać, z wielu przyczyn np.: zły terapeuta, zmiana jakiś planów życiowych, czasami się wydaje że już sobie sam poradzę. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym stwierdzeniu „sam sobie poradzę” co do terapeutów i ośrodków jest to niesłychanie ciekawa sprawa. A mianowicie ośrodki i terapeuci utrzymują cały czas każdego pacjenta w przekonaniu że sam sobie nie da rady, że jedyną słuszną i działającą metodą jest odbycie do końca terapii. Mnie to do dzisiaj nie tylko że bulwersuję ale i zastanawia co ma się stać w momencie gdy dostajesz certyfikat ukończenia terapii co ? Zstępuję na Ciebie złoty blask i wszystko już będzie super. Otóż nie sądzę, szczerze znam więcej osób które nigdy nie było w żadnym ośrodku i jakoś się z tego tonącego statku wydostali niż takich co i odbyli do końca terapię a i tak są później na kolejnych terapiach. Myślę że zdecydowanie lepiej by działa terapia gdyby od samego początku budowała w człowieku wiarę w siebie że czy skończy terapię czy nie to i tak oni wierzą w to że sobie da radę, a tu niestety nikt w ciebie od początku nie wierzy. Terapeuci w placówkach ambulatoryjnych nie wierzą że ich praca mam sens więc odsyłają do ośrodków. Pytam was o to dlaczego tak jest ?
I nie zamierzam na to pytanie odpowiadać.
Smutne jest to też że nie którzy ludzie: terapeuci rodzina nie wierzy w naszą abstynencje, a przecież jak uzależniony nie kradnie nie ma dochodów i nie wynosi z domu to przynajmniej w moim przypadku żaden diler nie dał mi darmowej działki. Nie którzy mówią że im to dawali co tydzień parę gramów. Szczerze to albo mają bujną fantazję i lubią się przechwalać albo jakiś nadzwyczajny dar przekonywania. Ja w to jakoś słabo wierzę. Mi nikt nie dawał nigdy narkotyków od tak za darmo. Zwykle to dużo więcej mnie kosztowały niż jest ich rynkowa(na czarnym rynku)wartość. Ale szczerze nie lubię o tym opowiadać, ani o swoich wykroczeniach ani o „znajomych”, szczerze to w aktualnym momencie to nawet nie lubię o tych pseudo przyjacielach myśleć, z kilku powodów zaraz się źle czuję, po drugie boję się tego że takie o nich dłuższe zastanawianie się może na złą drogę mnie sprowadzić a tego na pewno nie potrzebuję. Jestem naprawdę co jak co teraz przekonany czy to z terapią czy bez na tyle utrzymam swój umysł w reżimie że będę dalej od narkotyków. Uważam że każdy dzień na trzeźwo nas oddala od narkotyków jeśli włożymy w to sporo swego pracy i wysiłku to nawet jak by nas złamało to nie polecimy od razu, a może uda nam się na tyle już być daleko od tego że zrezygnujemy i dalej utrzymamy trzeźwość, a nawet ostatecznie jak by się noga potknęła to zostaje jeszcze to że się błyskawicznie ockniemy. Oczywiście najlepiej nie dawać sobie żadnego przyzwolenia w tym temacie pola na błędy, bo czym dalej od tego syfu to tym lepiej dla nas.
Następny temat moich przemyśleń to różnica między psychozą po narkotykach a epizodem schizofrenii tudzież opętaniu przez duchy.